Metropolia – tak czy nie?
„Komu potrzebne są metropolie?” – próbowali odpowiedzieć politycy i eksperci w trakcie dzisiejszej debaty zorganizowanej przez Uniwersytet Gdański (UG) i Instytut Metropolitalny (IM) na Wydziale Prawa i Administracji w Gdańsku.
Po krótkim wprowadzeniu przez dra Jakuba Szlachetko i Rafała Gajewskiego (obaj z IM) oraz prof. Arnolda Kłonczyńskiego, prorektora UG, głos kolejno zabierali zaproszeni goście: prof. Iwona Sagan z Wydziału Oceanografii i Geografii UG, prof. Tomasz Bąkowski z Wydziału Prawa i Administracji UG, Marcin Horała – poseł na Sejm, Prawo i Sprawiedliwość, Paweł Orłowski – członek Zarządu Województwa Pomorskiego, a w końcu Michał Glaser – dyrektor biura stowarzyszenia Obszar Metropolitalny Gdańsk Gdynia Sopot.
– Najkrócej można powiedzieć, że związki metropolitalne są potrzebne, po pierwsze, mieszkańcom, po drugie regionom, a po trzecie lokalnościom – jeśli chodzi o dynamikę rozwoju, a po czwarte – inwestorom. Najmniej potrzebne są władzy centralnej – rozpoczęła próbą odpowiedzi na pytanie zawarte w tytule debaty Iwona Sagan. W dalszej części wypowiedzi profesor utyskiwała na powolny proces wdrażania metropolii w kraju, by finalnie przejść do obalania poszczególnych argumentów przeciwników metropolizacji (jak chociażby uzasadnienia, że przecież już istnieją instrumenty prawne pozwalające na współpracę między jednostkami samorządu terytorialnego, które uznała za niewystarczające). – To oddolne siły gospodarczo-społeczne tworzą struktury metropolitalne. Nie decyzje polityków – podsumowała, podkreślając silną potrzebę wprowadzenia instytucjonalnych ram dla obszarów metropolitalnych.
Tomasz Bąkowski rozpoczął inaczej. Wskazał, że nie jest najistotniejsze to, kto będzie beneficjentem powstania związków metropolitalnych, ale kto będzie zadania o charakterze metropolitalnym wykonywał. Powątpiewał, czy dotychczasowi dzierżyciele kompetencji są w stanie wykonać zadania będące emanacją potrzeb zgłaszanych przez mieszkańców, przykładowo, piętnastu gmin. Ostatecznie przeszedł do komentowania obowiązującej, ale martwej (z uwagi na brak wydanych do niej rozporządzeń), ustawy wprowadzającej związki metropolitalne. – Czy ma to być jedna ustawa, czy ma to być kilka ustaw dedykowanych? Moim zdaniem winno to być to drugie rozwiązanie – wskazał. Na sam koniec zasugerował, że struktury metropolitalne mogłyby powstać zamiast dotychczasowych jednostek samorządu terytorialnego. – Być może warto implementować je w miejsce powiatów? – podpowiadał.
Kolejno głos zabrał Marcin Horała. Opowiadając na główne pytanie, wskazał, że związki metropolitalne miałyby służyć przede wszystkim mieszkańcom. Przedstawił jednak szereg zastrzeżeń dotyczących ich wprowadzenia. – Redystrybucja kosztów spowoduje, że komuś trzeba będzie zabrać dotychczasowe środki. Nie ma takiego rozstrzygnięcia, które by wszystkich zadowoliło – zaznaczył. Jako kolejne zagrożenia, idące za wprowadzeniem struktur metropolitalnych, wymienił biurokratyzację czy brak demokratycznej legitymacji tych struktur. – Zobaczymy, czy związek metropolitalny sprawdzi się na Śląsku. Jest to pewne rozpoznanie bojem – wytłumaczył, nawiązując do rządowego projektu mającego wprowadzić instytucje metropolitalne na Śląsku.
Zaproszonemu posłowi ripostował Paweł Orłowski – Ja jestem większym optymistą, jeśli chodzi o rozwiązania metropolitalne. Presja dla takich rozwiązań po prostu istnieje – zaczął. Podkreślał znaczenie powstania struktury metropolitalnej w kontekście rywalizacji międzynarodowej, w której polskie ośrodki nie istnieją. Dalej zaznaczał potrzebę wprowadzenia nowego sposobu administrowania aglomeracjami. – Nasze struktury zarządzania miastami są przestarzałe. Umożliwiają współpracę w wielu dziedzinach, ale nie ułatwiają zarządzeniem całą metropolią (trzeba angażować gminy wszystkie, chociażby w postaci uchwał) – utyskiwał. Na zakończenie zaznaczył, że by gminy nawiązały ze sobą instytucjonalną współpracę w ramach struktur metropolitalnych, potrzeba zachęt finansowych i rozwiązań szytych na miarę (wiele ustaw, dla każdego obszaru, miast jednej). – Dobrowolny model współpracy już się skończył – konstatował.
Jako ostatni głos zabrał Michał Glaser. – Metropolie są potrzebne Polsce, gdyż tyko na metropoliach w dzisiejszym świecie opiera się rozwój gospodarki opartej na wiedzy. A wiedza sama decyduje, gdzie chce mieszkać i pracować – zaczął, podkreślając potrzebę tworzenia atrakcyjnych obszarów charakteryzujących się wysokowyspecjalizowanymi i wysokopłatnymi miejscami pracy. Wskazał, że jest to konieczność, by ludzie nie wyjeżdżali za granicę. Dodał, że nie zgadza się z twierdzeniem , że rozwój biegunów wzrostu zahamuje progres innych ośrodków. – Wagoniki zostaną w tyle, jeśli właśnie nie będą miały lokomotyw – stwierdził obrazowo. Po drugie wskazał, że metropolie potrzebne są samej Europie – miasta europejskie wypadają bowiem z list najbardziej konkurencyjnych ośrodków cywilizacyjnych. Po trzecie, związki metropolitalne mają służyć mieszkańcom, czekającym na wspólny system transportowy i racjonalizację wydatków.
Po swobodnych wypowiedziach przyszedł czas na turę pytań kierowanych do każdego z panelistów. Główną osią wymiany zdań powstałej w tej części debaty była ocena, czy promowanie biegunów wzrostu oznacza zaprzeczenie zasadzie zrównoważonego rozwoju. Marcin Horała przychylał się ku temu twierdzeniu, podczas gdy Paweł Orłowski i inni prelegenci – nie.
Debatę zakończyły pytania od publiczności, dotyczące chociażby międzynarodowych wzorców wprowadzania i działania struktur metropolitalnych (Glaser: „Tego co nam najbardziej brakuje, to nie wzorce, a odpowiedź rządowa”), zbędności powiatów w strukturze jednostek samorządu terytorialnego (Bąkowski: „Powiaty będę potrzebne tak długo, jak będą istnieć dla nich zadania”) czy potrzeby wprowadzenia biletu metropolitalnego w Trójmieście (Horała: „To paradoksalne, że miesięczna rata za samochód wynosi tyle co bilet metropolitalny”).
Debatę zakończył Jakub Szlachetko z Instytutu Metropolitalnego.